A póżniej łapie w swoje ostre szpony i rozdziera na kawałki rozrywa dusze na strzępy Odkrywa słabości i leki Zabiera wszelki szacunek do siebie. Kradnie uczucia. Pozostawia pustkę Niszczy,wykańcza,zabija….
wiele się zmienia ciągle coś się przekształca przebarwia ewoluuje
Dziś w końcu daje sobie prawo do tego żeby głośno powiedzieć "zdrowieje"
jedzenie i waga coraz rzadziej miewają wydżwięk emocjonalny
głód nie zabija już uczuć nie uciekam do "tego" świata by czuć się kimś ważnym czy też by czuć się bezpiecznie
Oczywiście świat nadal przeraża jest tak ogromnie nieznany i nieprzewidywalny że ogarnia mnie nie raz chęć ucieczki
przestraszona (nie)świadomością swych decyzji siedzę pośród tysiąca małych pustych myśli wychwycić chcąc tą jedną tą właściwą
zdarza się tak że jej nie znajduje zdarza się tak że w niektórych kwestiach wciąż podążam za głosem lęku jednkaże już sama świadomość tego procesu coś wnosi
bywa że trudno mi do siebie dotrzeć zrozumieć...
bywa skrajnie niekiedy z hurraoptymizmu po obojętność (ah te hormony)
ale przeważa spokój myśli i swego rodzaju jasność umysłu
wiem że nie chcę wyglądać już jak rasowa anorektyczka a przecież każdy rok choroby "dowala" wyglądowi chcę by moje ciało przypomniało ciało młodej kobiety
dziś wydaje mi się że w końcu do tego dorosłam że jestem już gotowa
chcę ŻYĆ chcę być szczęśliwa chcę być wolna...
wiem że jest mnie jeszcze "mało" że ciało musi nabrać kształtów rzeżbię siebie nieustannie i wiecie co? coraz bardziej podoba mi się ten twór