
05 sierpnia 2013, 21:31
W bezkresne chwile nocy
półszeptem dotykając gwiazd
Życia obraz utkany księżyca poświatą
Atramentowy,duszny pejzaż nieba...
Leżąc na wznak
bezsennie upływa mi czas
A myśli me atakuje natrętnie
(niczym komary w deszczowe popołudnie)
dekomponuje dotychczasowy fundament
Mini-implozje
drobne pęknięcia powłoki duszy
w rezultacie prowadzą do trwalszego scalenia się pancerza ciała
Defragmentacja byłej mnie
Nagromadzenie korzystnych bodźców
stymulujący do ruchu skamieniałe ciało
Nienaoliwione tryby maszyny
ze zgrzytem ruszają w drogę
sprowadzenie życia do poziomu normalności
Komentuj (3)

19 sierpnia 2013, 16:29
Nabrzmiałe poczucie beznadziejności
kumulujące się tuz nad moja głową
niczym chmura deszczowa przenika mnie na wskroś
przesłaniając bukoliczny pejzaż życia
Pielęgnowana przez minione lata bezradność
dziś owocuje chronicznym poczuciem przegranej
Uczuciem własnej klęski
przekształcającym się bliżej nieuformowany lęk
proces kurczenia się w sobie
Jakże trudno mi wyzbyć sie poczucia strachu
zawalczyć w pełni o własne dobro
bronić się przed ciosami przeszłości
A ponoć ukrywam w sobie potężny ładunek siły
determinacji
i potencjału
Dlaczego nie umiem dać upustu tegoż ładunku
w chwilach kiedy jest mi teraz potrzebny
***
Choć prawdą jest to iż daje sobie już prawo aby docenić to kim się stałam
kim byłam i jak trudną drogę przeszłam aby być dziś...sobą...
9 lat anoreksji
restrykcyjnej w formie
wiele lat samotności
bólu i łez
i nawet gdy nadziei na horyzoncie nie było widać
ja walczyłam
pewna cząstka mnie chciała tak uparcie żyć
dziś jetem zdrowa
dziś wygrałam życie
i wcale nie jest za późno by w wieku 24 lat zaczynać na nowo
niegdyś 27 kilo...dziś 48
***
Już nie jestem sama
Mam dla kogo żyć
Życie jest miłością
miłością jesteś Ty
w więc i mym życiem....
Komentuj (7)

30 sierpnia 2013, 08:34
Bo czasem jest ciężko
gdy po okresie stabilizacji i poczucia równowagi
niepokoje, obawy i rozpacz wygodnie rozsiadają się na fotelu w mym domowym wnętrzu
gdy grunt osuwa się
a ja spadam
w dół
paznokciami wdrapując się w tynk
implozyjny płacz
tłumiona akustyka złości i strachu
odcięta ongiś od świata
dziś próbująca wniknąć w normalność
poczucie niekoherencji
łagodzone przez Twój dotyk
chwytasz mnie
tulisz mnie
a ja zaciskając z sił całych zęby
obiecuje sobie że dam radę
nie dopuszczając do emocjonalnych więzi z tymiż przykrymi odczuciami
nie umiejąc jednak zachować do nich obojętności...
lecz wiem ,że łzy które lśnią na mych policzkach
są jakże ulotne
prysną i umrą niczym bańka mydlana
w mgnieniu oka
na wietrze
w następnych zaś tchnieniu życia mego
uśmiechnę się
do Ciebie
zatańczę być może....
Komentuj (3)